Gdy musisz wstać,
choć tulisz tak pod głową obłoczek snu
i słów tyle znasz uczonych cicho przez noc,
a tu dzień wstaje już kolorowo – witaj!
Gdy musisz wstać,
bo słońce już zawiesza na szczytach wież
poranny swój szal* i rusza, cień w długi marsz,
wokół drzew krząta się ptaków rzesza – witaj!
Zacznij od Bacha, nim słońce po dachach
zeskoczy, jak kot po nocy ćmej.
I zacznij od Bacha, gdy w progu się waha
ktoś, kto winien wejść, a może nie..
Tu du ru du
tu ru du du daj pa ru ba du du du daj
tu ru du du daj pa ru ba du du ru du
du ru daj du ru du du ru du du – witaj! [x3]
*istniała również wersja „proporczyki chmur”